sobota, maja 09, 2015

Sąsiedzi

4 comments
Witam!

Tonący brzytwy się chwyta, spragniony wody, a niezaspokojony majtek. Dopóki swoich, to nie jest to jeszcze tak dużym problemem. Bez względu na to, w jakiej sytuacji się znajdujesz- nie możesz zaprzeczyć jednej, zasadniczej kwestii... Masz sąsiadów! Niektórych kojarzysz, innych nie. Z jednymi współdzielisz budynek, z innymi podwórko. Cała ta grupa znajomych twarzyczek, które napotykasz raz po raz, zataczając się pijanym do domu to Twoi sąsiedzi. 

arbebuk.deviantart.com/art/neighbours-113219286




Rozpocznę może od sąsiadów z mojego domu rodzinnego w Inowrocławiu. Pochodzę z małego, szarego blokowiska, na uboczu miasta. Gdzieś pomiędzy dworcem kolejowym, a parkiem. W pobliżu dawne PPR-y (osiedle imienia Polskiej Partii Robotniczej), które aktualnie zamieszkuje moja babcia (wypełnione blokami wojskowymi na ul. Armii Krajowej). Osiedle jest przepełnione starymi ludźmi, co prosperuje w dużą ilość tanich mieszkań. W strefie uzdrowiskowe, do szkoły niedaleko - teoretycznie pozytywna otoczka. Nie chciałbym się rozpamiętywać na temat mojego dzieciństwa, bo na to jeszcze pora przyjdzie... skupię się na najbliższych sąsiadach.

Mieszkam w pierwszej klatce, szarego bloku, na 4.piętrze. 10 mieszkań w każdej klatce. Ja reprezentuje akurat tę symboliczną 10tkę. Naprzeciwko swoich drzwi stoi puste mieszkanie. Zamieszkałe niegdyś przez blondynkę, znajomą mamy. Panią Grażynę porwał jednak jakiś Niemiec, spłodził jej dziecko i osiedlił gdzieś w wschodniej części Niemiec. Mieszkanie stoi puste, odwiedzane czasami przez starszego, siwego dziadka, odbierającego rachunki. Nic szczególnego. Piętro niżej - dwie rodziny. Bezpośrednio pode mną mieszka rodzina wielopokoleniowa. Starsza Pani nie opuszcza już mieszkania, natomiast jej małżonek regularnie maltretuje ćwiartki czystej, wyprowadzając rower na spacer. Razem z nimi mieszka jeszcze bezdzietne małżeństwo, nie rzucające się aż nadto w oczy. Ciche, spokojne, jeżdżące wspólnie na rowerach. 

Na tym samym piętrze, mieszka także stare, bardzo sympatyczne małżeństwo. Ich dzieci często wpadają wraz z wnukami w odwiedziny. Ona - kucharka w szkole podstawowej, On - emerytowany i schorowany reprezentant klasy średniej. Uśmiechnięci, szczęśliwi, kochani i kochający.


Schodzimy kolejne piętro niżej i napotykamy dwie rodziny, którym w swoim życiorysie zdążyłem zapaść w pamięci. Z jednej strony małżeństwo nauczycieli, z dwójką odchowanych synów. Z jednym z nich przyjaźniłem się przez pewien okres życia. Teraz jedyną nicią komunikacyjną stają się prośby o wydrukowanie czegoś. Vis a vis nauczycielskiej parki, zamieszkuje nauczycielka polskiego wraz ze swoim synem i matką. Rozwódka, zamknięta w swoim świecie, uzależniona od muzyki i komputera. Jej syn był moim najlepszym przyjacielem przez bardzo długi okres życia. Teraz nie mówimy sobie już nawet ,,cześć", mijając się sporadycznie przy drzwiach od klatki.

Schodząc kolejne piętro niżej... napotykamy dwóch starszych Panów (najprawdopodobniej braci).
Razem z nimi mieszka jeszcze bezdzietne małżeństwo, nie rzucające się aż nadto w oczy. Ciche, spokojne, jeżdżące wspólnie na rowerach. Niegdyś z jednym, z tych panów zamieszkiwała również małżonka. Aktualnie w wyniku chorób i chyba jakiś wewnętrznych sporów, zdecydowano się na układ - dwóch braci i małżeństwo. Kombinacja co najmniej ciekawa.


Sąsiedzi z numerem trzecim to najnowszy nabytek naszego blokowiska. Młode małżeństwo, jeżdżące SUV-em. W niej widać dawny potencjał, sprzed ciąży, a w nim potencjał na przyszłość. Młodzi, zakochani. Jeszcze na wszystko im starcza, nie ma aż nadto powodów do narzekania. 




Przechodzimy powoli do sedna! Na parterze mieszkają dwie rodziny. Jedna z nich wprowadziła się po rodzicach aktualnego Pana domu. Młody wojskowy, naturalnej urody żona i dwójka dobrze prosperujących synów, którzy nie zapominają o dzień dobry i dziękuję. Z drugiej strony - stare małżeństwo. On lubi wypić, Ona lubi spokój. Niegdyś mieszkał z nimi także syn - niegdyś handlarz trawą, dzisiaj piekarz w Anglii oraz córka - uosobienie piękna. Przynajmniej takie wrażenie miałem w podstawówce. Delikatna uroda, blond włosy... Ileż to myśli przemykało przez moją malutką głowę do czasu, aż wyfrunęła z gniazda. A miałem wtedy pewnie ok. 10-12 lat. Na samo wspomnienie człowiekowi się dobrze na sercu robi!

W dużym skrócie to tyle. Jeżeli ten post będzie miał jakikolwiek, najmniejszy odzew to następnym razem napomknę co nieco o sąsiadach z mojego studenckiego mieszkania.



Teraz się odmeldowuję! Pora poprzeszkadzać ukochanej w nauce.


4 komentarze:

  1. No całkiem ciekawy taki przegląd różnych osobowości :D Tych Twoich obecnych sąsiadów też jestem ciekawa, fajnie o tym piszesz.

    OdpowiedzUsuń
  2. Z mojego tymczasowego miejsca zamieszkania co prawda sąsiadów za bardzo nie znam, ale sąsiadów z rodzinnego domu za to aż za dobrze! Różne perypetie się z nimi działy przez te 20 lat, odkąd rodzice wybudowali nowy dom, przez odprowadzanie szamba na nasza placówkę, po kradzież drzewa opałowego i wylewanie pomyj na płot :D Wszystko dzięki sąsiadce w podeszłym wieku, której jednak życiowej energii na glupoty zupełnie nie szkodaXD

    OdpowiedzUsuń
  3. Kiedyś mieszkałam w starym budynku. Znałam kilka osób z tamtego osiedla jednak z czasem musiałam przenieść się na wieś. Teraz jedyną twarz jaką często spotykam to starsza pani. Mieszka z jakąś blondynką, mężczyzną i kimś jeszcze. Nie mam za bardzo z nimi kontaktu. Jestem z nimi tylko na "dzień dobry". Za to zamieszkując jeszcze miasto znałam tylko i wyłącznie cztery lub pięć rodzin. Niestety bardzo łatwo zapamiętuję a tak poza tym mogłabym napisać trylogię o tej sytuacji. Nie chcę się rozpisywać. Nie starczyłoby mi miejsca :)

    http://dziennik-ali.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. u nas w blokowisku tym samym od lat ponad 20 wszyscy się znają. są jak wielka rodzina. sąsiad zna sąsiada, jego dzieci, szwagra ziomków synków pociotków. fajne to, ale też stwarza okazje do plotek... nic się nikomu nie uchowa nic nie ukryje się

    OdpowiedzUsuń