piątek, czerwca 12, 2015

Muzyka

7 comments
          Czółeczko! Zmęczony nauką, tygodniem, trochę i samym sobą... wróciłem do domu. Zgwałciłem pełną lodówkę, wtuliłem się w wygodę swojego łóżka i finalnie siadłem do laptopa. Przywitała mnie muzyka... i czas na napisanie kolejnego wpisu! Możecie być dumni! Kierowca autobusu zatrzymał tramwaj, a tam szczęśliwi podróżujący wybiegli na ulice i zaczęli bić brawa. Dziękuję, nie trzeba.



axcy.deviantart.com/art/Music-20809051

,,A z wier­szy na­pisa­nych chy­ba ten nie um­rze, co nie bał się stać prawdą lub stał się muzyką."
- ks. Jan Twardowski
       

          Moja przygoda z muzyką zaczęła się pewnie w okolicach szkoły podstawowej. Ludzie z różnych środowisk zderzyli się ze sobą, mając ze sobą (w końcu) jakiś indywidualny kontakt i możliwość samokształcenia. Pewnie w tym okresie zacząłem podkradać tacie pierwsze płyty z regałów w dużym pokoju. Miałem ogromne szczęście! Tata od zawsze był wielki fanem Dire Straits, więc i oni odbili się dużym echem o moją muzyczną świadomość. Pozwolę sobie raz po raz wstawić piosenkę, byście mieli pojęcie o czym piszę. 


          Jednak jak można mówić o własnym guście, skoro podkradało się płyty tacie? Ano tak to się zaczęło kształtować. Z mutacją (którą przeszedłem wyjątkowo wcześniej) zaczął się okres buntu, czarnych koszulek, samobójstw, zniszczenia i niewłaściwych osób. Chwilę wcześniej poznałem także Beatlesów i oddałem im się kompletnie, całkowicie i bez reszty. I oddaję się im po dziś dzień. Chociaż przestali być dla mnie muzyką ,,na każdą okazję".



          Wyżej załączona piosenka napawa całe ciało ciepłem ale jedynie w określonych sytuacjach. Z jednej strony dobrze jest mieć tę świadomość! Ale nigdy chyba nie zdecyduje się, czy w ogóle warto było ,,odkrywać" jej uroki. Nie wiem także czy bardziej lubię Johna, czy Paula! Z racji swych wolnościowych poglądów mógłbym kiwać głową w kierunku Lennona ale to na koncercie McCartneya jednak byłem! Wcześniej udało mi się także zachłysnąć polskim punkiem, starym rockiem i piosenkami System Of a Down. 

c-money.deviantart.com/art/Music-75258556
          Moi rówieśnicy raczej nie podzielali moich upodobań muzycznych. Dominowały dźwięki płynące z blokowisk, hip hop i piosenki popowe. Nie bez powodów w końcu muzyka pop(ularna) się tak nazywa. Wraz ze zmianą szkoły (z podstawówki na gimnazjum) przyszła także kompletna zmiana otoczenia i głęboki ocean ludzkich historii. Wtedy chyba najbardziej utwierdziłem się w swym muzycznym guście. Poznałem kilka osób o podobnych poglądach, a wraz z nimi przyszły kolejne wybrzeża wspaniałej muzyki. Gimnazjum to okres muzyki psychodelicznej i starych szlagierów z lat 60'-80'! Hendrix, Janis Joplin, The Doors, Pink Floyd, Cream, Led Zeppelin, Joy Division, The Velvet Uderground, etc... 


          W ostatniej klasie gimnazjalnej coś mnie tknęło również na Dżem. Potężnie. Setki godzin spędzone na przesłuchiwaniu tych samych nagrań, zjadaniu kolejnych biografii i refleksji na temat człowieka skazanego na bluesa. To wszystko szło w parze z kolejnymi osobami, odkryciami i godzinami rozmów. No i kupnem gitary akustycznej!

tapetus.pl/126482,kolorowe-kasety-grafika-muzyka.php
          Jak się łatwo domyślić - z kolejną szkołą, nowym środowiskiem przyszła kolejna zmiana. Muzyki w tym okresie było naprawdę... ogrom! Rozszerzyła mi się nieco świadomość i tolerancja muzyczna. Otworzyłem się na nowe kierunki, nowe doznania, by finalnie dojść do konkluzji, że słowa są czasem po prostu zbędne. Tak rozpocząłem przygodę z post rockiem, a przede wszystkim z zespołem God is an astronaut



          Mnogość nachodzących na siebie dźwięków, brak zbędnego wokalu, harmonia. Idealnie realizowało to moją koncepcję muzyki w konkretnym dla mnie czasie. Z czasem zatęskniłem jednak za mocniejszym brzmieniem (kupiłem elektryczną gitarę) i post rock ustąpił miejsca post-hardcore'owi. Tutaj triumf świętował przede wszystkim zespół La Dispute, który zauroczył mnie trzypłytową wariacją Here, Hear, która z post-hardcorem ma niewiele wspólnego


          I tak brnąłem dalej w orgię psychodelicznych brzmień, uzupełnianych post-muzyką, dźwiękami własnej gitary i pojedynczymi piosenkami, które zagościły w mojej głowie na długo! Później przez jakiś czas muzyka odeszła w cień. Drażniła głowę, nie mogłem się skupić! Aż na studiach najwyższy poziom skupienia człowiek zaczął osiągać przy hałasie, tłumie osób i piwie. 

          
drbunsenhoneydew.deviantart.com/art/Music-40869184
          A skoro już o STUDIACH mowa... Tam właśnie osiągnąłem pełnie tolerancji dla wszelkich gatunków muzycznych. Dźwięki gwoździ wrzuconych do pralki, którymi co ranek żywił mnie mój współlokator, zamieniły się w jakieś rytmiczne dźwięki. Wciąż hałaśliwe ale na otwartej przestrzeni, bądź w samochodzie -  więc czemu i by nie? Z drugiej strony dotarł do mnie polski hip-hop (w sumie zagraniczny też). Rau, Rasmentalism, Dwa Sławy, Ostr... Ci goście naprawdę jakkolwiek mi się spodobali! Chociaż poznałem też niejedną kiść innych zespołów - zależnych od gangsterskiej atmosfery, czy może oparów unoszących się w pokoju. Może dla przykładu:


 

          Ale po rapsy to ja sięgam jedynie ze względów towarzyskich. Gdy jestem sam to wolę jednak posłuchać czegoś co bardziej odpowiada moim własnym upodobaniom!

suzythebutcher.deviantart.com/art/musician-83943203
          O samej istocie muzyki już zdążyłem kilka razy wspomnieć. Chciałem wpis rozpocząć od tradycyjnej zabawy w definiowane pojęć, etymologię etc. Nie wiem czy warte by to było jednak uwagi, skorośmy wszyscy doświadczyli muzyki na swój własny sposób. I to właśnie on jest odpowiedni. Nie wiem jednak czemu ktoś stwierdził, że o gustach się nie dyskutuje bo to właśnie różnice zdań prowadzą do dyskusji. A te są bezsprzecznie konieczne! Na zakończenie może pozwolę sobie na jeszcze jedną piosenkę (odpowiadającej temu wieczorowi):


Widziałem, że przybyło wyświetleń i obserwatorów! Jesteście najlepsi! Trzymajcie się!

7 komentarzy:

  1. Widzę, że ewolucja muzyczna przebiegała typowo, jak u każdego z nas. To prawda, że nie ma jednej ulubionej muzyki, bo nie ma jednego niezmiennego nastroju, chociaż ja mam takie rodzaje, których nie jestem w stanie strawić w najlepszym nawet humorze. Ostatnio zachwyciła mnie nowa płyta Stanisławy Celińskiej, ciary chodzą po plecach...

    OdpowiedzUsuń
  2. ja mam fazy że słucham non stop jednej piosenki aż do mdłości;p tak mam teraz z piosenką Brave New Love zespołu Aliien:)

    OdpowiedzUsuń
  3. W sumie to ja zawsze leciałam i dalej lecę z prądem muzyki popularnej. Ale nie jest to tylko pop, a właściwie wszystko co jest nowe. Chociaż moje odkrywanie hitów jest spóźnione gdzieś o pół roku od ich faktycznego wydania, więc zawsze jestem opóźniona w tym względzie. Dopiero kiedy po raz n-ty usłyszę daną piosenkę w radiu i wreszcie, po wielkich riserczach, dowiaduję się co to jest za utwór, mogę torturować się nim na laptopie. Mogę też dodać, że jeśli jakaś muzyka mi się spodoba, to najczęściej słucham tylko ją, powtarzając - taka moja obsesyjna natura.
    Poza tymi nowościami też lubię inne utwory, która najczęściej z czymś mi się kojarzą - filmem, sytuacją, przeszłością. Ogółem to mam swoją małą playlistę, bo jakoś nie lubię odkrywać nieznanych mi piosenek, nie lubię przesłuchiwać czegoś polecanego na Youtube, o czym nie mam kompletnie pojęcia. Większość tych utworów to dla mnie niewypał i łatwo się zniechęcam w tym szukaniu czegoś fajnego. Jak już wspominałam, do mnie muzyka raczej sama przychodzi - w radiu, filmach, czasami reklamach i na szkolnym korytarzu.
    Bardzo lubię muzykę bez słów, czyli najczęściej klasyczne utwory, ale i ogromnie oddziałują na mnie soundtracki. Nie wiem, czy to tylko ja. Przede wszystkim one dają mi ten dreszcz, który chyba każdy odczuwa, gdy słucha dobrej muzyki.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. "Kierowca autobusu zatrzymał tramwaj, a tam szczęśliwi podróżujący wybiegli na ulice i zaczęli bić brawa. Dziękuję, nie trzeba" - bardzo spodobało mi się to rozpoczęcie, genialne! A odnosząc się do tematyki postu: u mnie ewolucja dotycząca muzyki byłą dosyć burzliwa. Zaczęło się od popu, przeszło gdzie-niegdzie w jakiś zagraniczny hip hop, rock czy zahaczyło o techno, reggae i finalnie skończyło na polskim rapie. Chociaż to troszkę kontrowersyjny gatunek - dla osób, które przy nim usiądą może okazać się naprawdę dobry. Mam oczywiście momenty, w których powracam do dawno zapomnianego w moim przypadku rocka i te momenty lubię tak samo bardzo jak te, w których wsłuchuję się w utwory moich ulubionych raperów.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie będę tworzyć elaboratów na temat mojego gustu muzycznego,ale...
    Ten okres buntu i zniszczenia mnie zaciekawił.;> Czy poza czarnymi koszulkami nosił Pan też glany i pieszczoszki? [przysuwa mikrofon do Pana ust z szerokim na kilka kilometrów uśmiechem]

    OdpowiedzUsuń
  6. muzyka. coś co w życiu mi towarzyszy non stop. jednak ciekawe jest to, że ja jej nie słucham. ona jest. obok. nie mam gustu muzycznego. mam dwa może trzy ulubione zespoły. ale na tym się kończy. i oni też się kończą na raz ściągniętych dyskografiach. nie słucham jej. ona jest. ona leci. co popadnie. w zależności od nastroju. tak, by nie przeszkadzała. chociaż z drugiej strony nie słucham jej ciągle. nie słucham jeżdżąc na rowerze, czytając, spacerując. czasem jest. czasem nie ma. ktoś kiedyś próbował mnie uczyć słuchania. nic z tego nie wyszło. choć potrafię się zafiksować na punkcie jakiejś piosenki, to tylko wtedy znam autora i jej nazwę... słucham co leci lub co kto mi pokaże, puści...

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja kiedyś słuchałam tylko określonego gatunku, teraz jestem bardziej otwarta na nowe style muzyczne, chociaż przyznam, że najczęściej i tak słucham Radia Zet Gold - chyba się starzeję ;)

    OdpowiedzUsuń