niedziela, sierpnia 09, 2015

Samobójstwo

7 comments
Temat w dwojaki sposób podzielony. Z jednej strony tak strasznie powszechny, że aż szary. Z drugiej gęby wyciągając słów kilka można stwierdzić, że poważny. Szczególnie, że prześladuje mnie odkąd zacząłem myśleć (w jakimś tam stopniu) świadomie. Jako ciekawostkę mogę dodać, iż byłem niegdyś wielkim aktywistą na rzecz śmierci. Oczywiście w gimbobuntowym wydaniu. Odpowiedzią na wszystko była śmierć, która tak pięknie wplątywała się we wszystkie sfery życia. Częściowo pozostało mi to we krwi. Znalazło to nawet swoje odnośniki w szarym, realnym życiu.W ogólniaku mieliśmy świąteczny zwyczaj wedle którego obdarowywaliśmy się nawzajem prezentami. Każdy losował imię i dokonywał zakupu prezentu do określonej kwoty. Na jednej z tych Wigilii klasowych otrzymałem w prezencie czarną koszulkę z napisem: ŚMIERĆ. To nie miała być śmieszna historia, ani ciekawa, ani nawet tragikomiczna. Ale podzieliłem się nią.

deardark.deviantart.com/art/suicide-40902706
          Ostatnio, z racji nadmiaru zajęć, coraz rzadziej dopadają mnie złe myśli. Złe myśli, wypełniające głowę, uniemożliwiające sen, ograniczające kontakty z innymi ludźmi. Męczyły mnie one od bardzo dawna, były siłą sprawczą do tworzenia tego bloga. Zauważyłem, że im więcej mam na głowie, tym rzadziej mnie dopadają. Kiedy znajdę zajęcie to pochłaniam się w nim kompletnie. I nim się obejrzałem - jest już po 22ej. Słyszę chrapanie taty dobiegające z drugiego pokoju oraz pomruki telewizora przed którym mama ogląda kolejne odcinki Kryminalnych Zagadek... 

          Mądrzejsi ode mnie mawiają, że samobójstwo jest domeną ludzi słabych. Że w tym ostatnim krzyku rozpaczy, kiedy to człowiek odbiera sobie życie - nie ma nic, co wskazywałoby o jego sile. Ci sami ludzie mówią, że to tchórz, który wybrał najprostszą drogę. Ci sami ludzie oceniają, a nie chcą zrozumieć. A nawet nie mają takowej możliwości. Dla mnie człowiek słaby to ten, który ocenia ludzi niebędących już w stanie zreflektować tej oceny. Dla mnie człowiek słaby to więzień własnych ułomności, uzależnień, ograniczeń. Dla mnie człowiek słaby to po prostu człowiek. Ale nie wiem jaką zasadą kierują się ludzie oceniający samobójców w negatywny sposób. Nie daj Boże chrześcijańską!

,,Są noce, gdy przyszłość traci wszelką wagę, a spośród wszystkich jej chwil pozostaje tylko ta, w której postanowimy skończyć z sobą."
Emil Cioran - ,,Zły Demiurg" (rozdział: Spotkania z samobójstwem)


papilot.pl/wydarzenia/15083/Epidemia-samobojstw-w-Wagrowcu-Zdaniem-mieszkancow-TO-KLATWA
          Tematyka samobójstwa, myśli o nim wypełniały moje życie już od bardzo dawna. Nieprzespane noce, poczucie wyalienowania, samotność, czy chociażby osamotnienie. Wszystkie te czynniki, w akompaniamencie równie specyficznych znajomych, odbiły swoiste piętno w moim podejściu do życia. Mnogość refleksji doprowadziła do wyjścia z założenia, że właśnie w takowy sposób zginę. Że jestem skazany na samobójstwo. Że jest to jedyne właściwe rozwiązanie. Fantazjowałem wręcz na temat samospalenia, jako najodpowiedniejszej formy odejścia z tego świata.
Dlaczego akurat samospalenie (holokaust)?
          Jestem agnostykiem. Czyli gościem, który nie potrafi uwierzyć, a nie ma wystarczających jaj by powiedzieć, że nie wierzy (w cokolwiek). Na pewno nie doszukiwałbym się w Bogu jego religijnych odpowiedników. Ani religii w wierze. Tak naprawdę nie wiem o co mi chodziło. W swojej osobistej hipokryzji i strachu chciałem ODCZUĆ granicę między życiem, a śmiercią. Momentu w którym brakuje tlenu, bądź w którym ustępuje akcja serca, bądź w którym po prostu przestaje odczuwać się ból (mówiąc w uproszczony sposób o samospaleniu). Fantazjowałem o momencie w którym płomienie tańczą na mym ciele... aż w końcu po prostu przestaję czuć. I zyskuję wówczas świadomość tego, że nie żyję. Doskonale zdaję sobie sprawę z paradoksu i absurdu zawartego w tej myśli. Jest to jednak na tyle intymna sprawa, że wcale sensem przepełniona być nie musi.

          Teraz jak myślę o tym wszystkim, a nawet czytam wystukane przez samego siebie słowa... to robi mi się przykro. Że kiedyś doszedłem do takich przemyśleń, które tak głęboko się we mnie zakorzeniły. Na szczęście robi mi się o wiele lepiej na duchu z świadomością, że przynajmniej chwilowo mam to już za sobą. A samobójstwo występuje w mych rozważaniach już jedynie jako ciekawostka naukowa. Czasem zdarzy mi się również przeczytać, spotkać, dotknąć samobójstwa u kogoś innego... Denerwuje mnie nagły natłok zainteresowania jaki pojawia się po śmierci samobójcy. Teorie spiskowe. Nagle ludzie dostrzegają czyjąś alienację, bądź osobiste problemy. Nagle wzgardliwi ludzie robią się przyjaciółmi, manifestującymi na serwisach społecznościowych utratę bliskiej osoby. Hipokryci świadomi, hipokryci rasowi

Toruń, trzy-cztery lata temu
"...i obietnica, że jutro będzie wyglądało zupełnie inaczej, że coś musi się wreszcie zmienić, że ta wegetacja nie może trwać bez końca, a przynajmniej nie może trwać w takiej beznadziejnie trywialnej postaci. Trzeba się na coś zdecydować. 
Trzeba zająć się życiem. Albo umieraniem."
Daniel Koziarski - Przypadki Tomasza Płachty. Życie i śmierć socjopaty



          Jak jest teraz? Napisałbym lepiej. Ale to zbyt ogólnikowe, powierzchowne i ograniczone stwierdzenie. Moje życie zmieniło się w półśrednim (na cienkim cieście) stopniu. Cóż się zmieniło? Może poza mniejszą ilością nieprzespanych nocy, kolejnym bagażem doświadczeń i ukochaną osobą, która rozświetla nieco mrok myśli rodzących się w mojej głowie... to nic więcej. Miałem szczęście, że zdążyłem uciec przed samobójstwem nim mnie dopadło. Chociaż wątpię by kiedykolwiek udało mi się o nim zapomnieć. 

Ten wpis wyobrażałem sobie kompletnie inaczej. Chciałem poruszyć zupełnie inne kwestie ale... najwyraźniej tak miało być. Bądźcie pozdrowieni!

7 komentarzy:

  1. Wiem co masz na myśli bo myśli samobójcze to jakby mój brzydki cień. Chrześcijanie nie powinni mieć nic do samobójców bo z tego co wiem Prawo Kanoniczne mówi że właściwie to trzeba mieć wyrozumiałość dla takich ludzi bo życie jest jakie jest. Masz to szczęście że jest przy tobie ktoś kto cię będzie wspierał. Ja tak właściwie to nie mam chyba nikogo.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wystarczy sparzyć się, by wiedzieć, jaki to ból, więc nie rozumiem samospalenia. Chyba że chodzi o efekt ognia. Miałam do czynienia z ludźmi w hospicjum, tam nikt nie chciał żegnać się z życiem. My jeszcze mamy nadzieję, oni jej nie mieli.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie jesteś odosobniony w swoich rozmyślaniach i wątpliwościach, a wiek o którym piszesz szczególnie temu sprzyja. na tym polega dorastanie i dojrzewanie. Nigdy samobójstwo do mnie nie pasowało, na szczęście, ale nie osadzam tych, którzy jednak... Tak jak Ultra mogę tylko dziwić się samospaleniu... jeśli już to szybko i skutecznie...I tak jak słusznie zauważyłeś myśli destrukcyjne maja raczej Ci, którzy nie znaleźli w życiu drogowskazu i nie mają pasji, która determinuje pewien styl życia... sorry, bo zaczynam się wymądrzać...

    OdpowiedzUsuń
  4. Problem samobójstwa wyskakuje ostatnio coraz częściej ze wszystkich stron, nagłaśniany choćby przez media. I choć myśli samobójcze to coś, co trudno jest wykorzenić z samego siebie, ludzie z zewnątrz ciągle to lekceważą. Tak, jak piszesz - oceniają, nie będąc w stanie choćby wyobrazić sobie wnętrza drugiego człowieka, który tak cierpi.

    OdpowiedzUsuń
  5. Czy warto się zabijać, skoro jest przy tobie ukochana osoba? Nie warto nawet próbować, bo udane samobójstwa popełnia się tylko raz.

    OdpowiedzUsuń
  6. Samospalenie? Hm, nazwij mnie hipsterem, ale wolę stary dobry sznur/kabel - a tak poważnie, naprawdę wolę sznur/kabel. Trzymam swoją 'pierwszą pomoc' bardzo blisko siebie.
    Tak na wszelki wypadek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niegdyś miało to idealny wymiar. Urzeczywistniona metafora. Teraz, chociaż samobójstwa ostatnimi czasy unikam, obrałbym bardziej przyjemną, bądź spektakularną formę.

      Usuń