Filozofia

Pozwolę sobie zaprezentować jedną ze swoich prac na olimpiadę filozoficzną:

Czy cywilizacja zmusza człowieka do bycia hipokrytą?

Zamiast wstępu

Mam na imię Paweł i jestem 17-letnim hipokrytą. Urodziłem się w konkretnym mieście, konkretnego państwa, przepełnionego religią i hipokryzją[1]. Zgodnie z naukami chrześcijaństwa, urodziłem się z grzechem pierworodnym. Św. Augustyn określa to zjawisko słowami ,,Omnes unus ille Adam fuerunt.”[2] Już przez samo przyjście na świat stałem się hipokrytą, przejmując(/dziedzicząc) grzech dokonany przez Adama i Ewę[3] w Ogrodzie Eden.[4] Jestem zatem hipokrytą z natury, czy z wyboru? Najprawdopodobniej z wyboru natury. W Biblii przedstawiona została chrześcijańska wizja początku gatunku ludzkiego, którą niektórzy traktują dosłownie. Ja natomiast uważam ją za metaforę przyrodzonej człowiekowi hipokryzji, bez względu na jego wiarę. Warto jednak nadmienić kilka kwestii znaczeniowych.

Cywilizacja a społeczeństwo

Czy cywilizacja zmusza człowieka do bycia hipokrytą? Jeżeli za słownikiem języka polskiego[5] przyjmiemy, że cywilizacja jest to ,,stan rozwoju społeczeństwa w danym okresie historycznym, uwarunkowany stopniem opanowania przyrody przez człowieka”[6], to widać wyraźnie, że tak postawione pytanie jest wtórne do pytania ,,czy społeczeństwo zmusza człowieka do bycia hipokrytą”, i którym chciałbym zająć się w niniejszej pracy. Myślę zresztą, że taka była intencja autorów, bo tak postawiony problem nieuchronnie nasuwa na myśl filipiki rzucane przeciwko cywilizacji przez Rousseau. Musimy przy tym pamiętać, że było to w czasach, gdy filozofowie nie odróżniali ściśle cywilizacji od społeczeństwa, używając często obu tych pojęć zamiennie.
Czym zatem jest społeczeństwo? Na potrzeby tej pracy przyjmę, że jest to „pewien ogół ludzi, pozostających we wzajemnych stosunkach”[7], co zresztą odpowiada sposobowi, w jaki pojmował społeczeństwo sam Rousseau[8], a w Polsce chociażby Stanisław Staszic[9]. Charakter wspomnianych stosunków nie jest w jakiś szczególny sposób określony, filozofowie mieli różny pogląd na ich pochodzenie. Arystoteles przyjmował, że są one wynikiem naturalnego dążenia człowieka do kontaktów z innymi ludźmi (człowiek jest zoon politikon)[10], Rousseau natomiast uważał, że nadbudowane są one na dążeniu do zaspokojenia potrzeb cielesnych[11]. Reasumując: w pracy podejmę próbę odpowiedzi na pytanie, czy społeczeństwo zmusza człowieka do bycia hipokrytą?

Społeczeństwo hipokrytów

Fakt, że jesteśmy hipokrytami jest oczywisty. Żyjemy wśród ludzi, spełniamy pewne role społeczne, jesteśmy usytuowani w sieci rozmaitych hierarchii. W hierarchiach tych jako uczeń znajduję się „pod” moimi nauczycielami, jako dziecko jestem „pod” moimi rodzicami, wykonując ich polecenia, które niekoniecznie zgodne są z moimi poglądami i pragnieniami. Pracownicy, pragnący pozostać na swym stanowisku, słuchają szefa, którego z kolei ogranicza pozycja społeczna, rodzina, finanse. Żyjemy w państwach, których prawa mają często niewiele wspólnego z naszymi odczuciami. Istniejemy w pewnych grupach społecznych, rodzinach, powiązanych ze sobą mniej lub bardziej. Ubieramy się ,,adekwatnie” do uroczystości, w której przyszło nam wziąć udział, zamiast przyodziać ulubione, poplamione dżemem i ketchupem, dresy. Mówimy językiem stosownym do odpowiedniej sytuacji, osoby – sztucznie i wbrew sobie, ale według przyjętych norm. Pragniemy akceptacji i zrozumienia, a wpisujemy się w role nakładane na nas przez grupę społeczną. Pragniemy pozostawać sobą, a jednocześnie udajemy kogoś innego, szukając zwyczajnego, ludzkiego bezpieczeństwa. Chcemy akceptacji, a jednocześnie sami ograniczamy innych, przykrawając ich do granic wytyczonych przez zakres naszej tolerancji. Potrzebujemy zarówno kontaktów z ludźmi, jak i akceptacji siebie samego, co w pełnym wymiarze jest w społeczeństwie rzeczą niemożliwą. Trafnie przedstawił całą sytuację Schopenhauer: ,,Pewna gromada jeżozwierzy skupiła się w zimowy dzień możliwie blisko siebie, aby wzajemnym ciepłem uchronić się przed zamarznięciem. Wkrótce jednak odczuły nawzajem swe igły, co je znowu od siebie oddaliło. Kiedy potrzeba ogrzania się zbliżyła je znowu, powtórzyło się to drugie zło, tak że szarpało je między sobą jedno i drugie cierpienie, póki nie znalazły umiarkowanej odległości, w której najlepiej mogły znieść jedno i drugie. W ten sposób potrzeba towarzystwa, wyrastająca z pustki i monotonii własnego wnętrza, spędza ludzi razem, ale ich liczne odstręczające właściwości i nieznośne wady znowu ich od siebie odpychają[12]. Cytat ten obrazuje w wyrazisty sposób rozdarcie, jakiego doświadcza każdy, kto żyje w społeczności ludzkiej. Rozdarcie między pragnieniem niezależności, a pragnieniem kontaktu z innymi, które nieuchronnie wiedzie nas ku hipokryzji. Ale może należy spojrzeć na ten problem inaczej?

Człowiek – istota społeczna

Pierwszym filozofem, który analizował sytuację człowieka w społeczeństwie, był Arystoteles. Dokonał on prostej, a jednocześnie głębokiej konstatacji: człowiek jest zoon politikon[13], zwierzęciem społecznym. Jednocześnie Arystoteles nadał temu stwierdzeniu określoną interpretację: człowiek staje się człowiekiem dzięki społeczeństwu, które jest czymś pierwotniejszym od niego[14].
,,Temu określeniu odpowiada — wedle powszechnego mniemania — najbardziej szczęście; do szczęścia bowiem dążymy zawsze dla niego samego, a nigdy dla czegoś innego, zaszczytów natomiast, przyjemności, rozumu, i wszelakiej dzielności pragniemy wprawdzie także dla nich samych (pragnęlibyśmy bowiem każdej z tych rzeczy, nawet gdyby nam nic z
nich nie przychodziło), czynimy to jednak również dla szczęścia, w przekonaniu, że dzięki tym rzeczom będziemy szczęśliwi. Szczęścia natomiast nikt nie pragnie dla wspomnianych rzeczy ani w ogóle dla niczego innego poza nim. To samo wynika też — jak się zdaje — z samostarczalności [szczęścia]; bo to, co jest ostatecznym dobrem, zdaje się być samostarczalnym. A mamy tu na myśli samostarczalność nie dla jednego, tylko człowieka, żyjącego życiem samotnika, lecz także dla jego rodziców, dzieci i żony, i w ogóle dla jego przyjaciół i współobywateli, skoro przecież człowiek z natury swej jest istotą przeznaczoną do życia życiem społecznym.[15]

 Politikon zoon (animal socjale) jest arystotelesowską koncepcją uczestnictwa obywateli w życiu polis. Nie sposób zrozumieć koncepcję uczestnictwa obywateli w społeczeństwie, bez uprzedniego odniesienia się do konstytucji wewnętrznej człowieka. Arystoteles nie oddziela duszy od ciała, traktuje je jako jedność. Natomiast w tym, co tłumacze oddają jako duszę, a co dla Arystotelesa jest formą bytu - człowieka, wyróżnia się trzy części składowe. Na poziomie najniższym znajduje się część nierozumna, wegetatywna, jednaka człowiekowi ze zwierzętami; przeciwwagę dla niej stanowi część rozumna, tzw. rozum teoretyczny: zdolność poznania naukowego i logicznego rozumowania oraz łączenia sądów. Pośredniczy pomiędzy nimi część podporządkowana rozumowi teoretycznemu - zdolność żywienia pragnień, określana mianem mądrości praktycznej czy rozsądku (phronesis). Jest ona etyczną częścią duszy i bezpośrednio odpowiada za warunkowanie zachowań człowieka. Człowiek dąży do samowystarczalności, lecz nie może zrealizować swojego celu samotnie, nie osiągnie dobra indywidualnie, konieczne jest dla niego życie we wspólnocie państwowej.[16] Ten, kto żyje poza wspólnotą, społeczeństwem – przestaje być człowiekiem.[17] Doskonałość i samowystarczalność jest możliwa do urzeczywistnienia dopiero w państwie, kiedy staje się celem całej wspólnoty - stąd pojawiające się u Arystotelesa twierdzenie, takie jak ,,państwo jest z natury doskonalsze niż jego części.” Doskonałość, jaką człowiek może osiągnąć, jest, zatem doskonałością części, pojmowanej zawsze w kontekście całości. Zakłada to oczywiście swoistą wizję więzi społecznej, w której człowiek wartość i jakość swego własnego istnienia czerpie z wartości i jakości wspólnoty, w której uczestniczy. Może to być polis, rodzina, czy społeczeństwo. Istotnym jest fakt, że w samotności, nie przysługuje mu nawet prawo otrzymania nazwy "człowieka.”[18] Gwarancją bycia człowiekiem, jest swego rodzaju społeczność, połączona z działalnością obywatelską (czy też społeczną). Zatem człowiek z natury pragnie bycia sobą (człowiekiem), a gwarantem zachowania człowieczeństwa (własnego ,,ja”) jest życie w społeczeństwie.

1.      Życie człowieka opiera się na walce wszystkich wobec wszystkich (Hobbes) o zachowanie własnego ,,ja”.[19]

            Najważniejszym prawem natury jest dążenie do pokoju i podtrzymywanie go. Drugim z kolei jest dążenie za wszelką cenę do bronienia, podtrzymywania siebie samego w najczystszej postaci.[20] Co z tego wynika? Człowiek przebywając wśród innych ludzi, a nawet będąc pozostawionym sobie samemu, pragnie pozostać sobą samym, jak tylko potrafi. Niestety często, zaburza to powszechny ład i pokój. To prowadzi do zmian, udawania kogoś innego – hipokryzji. Dlatego człowiek, chcąc działać wedle pierwszej reguły, dostosowuje się do przyjętych norm, czy to ściśle prawnych, czy też ściśle kulturowych, czy w końcu społecznych. Jednocześnie czując naturalną potrzebę swobody, bycia sobą – zachowywania się wedle reguł własnych i zgodnych ze swymi przekonaniami.

2.         Człowiek chcąc zachować swoje prawdziwe ,,ja” dąży do alienacji od świata doczesnego, świata pozorów (Rousseau).[21]

Pozwolę sobie przytoczyć fragment sławetnej pracy konkursowej, która stała się potem źródłem wieloletniej dyskusji i polemiki, pod tytułem ,,Rozprawy o naukach i sztukach”:

,,Dziś, gdy bardziej dociekliwa wybredność i smak bardziej wysubtelniony sztukę podobania się ujęły w zasady, w obyczajach naszych zapanowała jednostajność równie nikczemna, jak zwodnicza i dusze są wszystkie w jednej rzekłbyś formie odlane: uprzejmość wciąż czegoś wymaga, przyzwoitość nakazuje i wciąż idzie się za zwyczajem, nigdy za własną naturą. Nie śmiemy się już okazać tym, czy jesteśmy; i wśród tego nieustającego przymusu ludzie składający się na to stado, które zwykliśmy zwać społeczeństwem, w tych samych okolicznościach będą wszyscy robili to samo, o ile ich nie odwiodą jakieś potężniejsze pobudki. Nigdy więc nie będzie wiadomo z kim naprawdę się ma do czynienia: żeby poznać przyjaciela, wypadnie czekać jakiejś wielkiej okazji, a więc chwili, kiedy już będzie za późno, gdyż ze względu na takie to właśnie mogące się zdarzyć okazje było rzeczą ważną go poznać.”[22]

            Z czasem człowiek stał się nazbyt zależny od innych ludzi. Zależny od ich opinii, krytyki, działań, pomocy, słów, istnienia. Wytworzone zostają sztuczne pozory i panuje wszechobecna ,,opinia”.[23] Poczucie zależności jednostki od każdego i wszystkiego jest przytłaczające, a nawet paraliżujące. Zachwiana zostaje własna zdolność oceny, będąca pod wpływem ,,opinii” ogólnej, zewnętrznej. Nasze działania przestają być efektem naszej woli, a wynikiem oczekiwań, wytworzonych przez świat pozorów. Stajemy się niewolnikami ogółu ludzi, stajemy się hipokrytami. Jedynym ratunkiem od takiego stanu rzeczy okazuje się ucieczka, alienacja. Powrót do źródeł – samotność polegająca na odizolowaniu od ludzi, a nie ta ,,w tłumie”. Idealnie przedstawiają to słowa Henry Davida Thoreau: Zamieszkałem w lesie, albowiem chciałem żyć świadomie, stawać w życiu wyłącznie przed najbardziej ważkimi kwestiami, pragnąłem żyć pełnią życia i wysysać z niego całą kwintesencję, aby wykorzenić wszystko co nie jest życiem, abym w godzinie śmierci nie odkrył, że nie żyłem.[24]

3.       Tłumienie popędów (Freud).
Najogólniej można o popędach[25] powiedzieć, iż występują licznie i wywodzą się z rozmaitych źródeł. Na początku działają niezależnie od siebie, by finalnie stworzyć pewną syntetyczną całość.[26] Egzystencja człowieka przepełniona jest popędami różnego typu: seksualnymi, finansowymi, czy chociażby popędem do życia(Ergos), a najważniejszym - popędem śmierci(Tanatos). Istnienie i ciągłe tworzenie się nowych popędów jest mimowolne, częstokroć nieświadome. Z czasem upragniony cel dążeń zmienia obiekt pożądań, czy też sposób. Freud zauważył pewną zgodność i dzięki jego obserwacji możemy wyróżnić następujące losy popędów:
1)      Obrócenie w przeciwieństwo (Verkehrung ins Gegenteil).
2)      Zwrócenie się przeciw własnej osobie (Wendung gegen die eigene Person).
3)      Wyparcie (Verdrängung).
4)      Sublimacja (Sublimierung).
Etap pierwszy polega na zamianie popędu aktywnego w popęd pasywny i odwrócenie jego treści. Za przykład może posłużyć zamiana sadyzmu, w masochizm (,,dręczenia” w ,,bycie dręczonym”). Etap drugi polega na zamianie obiektu, podczas gdy cel pozostaje niezmieniony (,,dręczenie” pozostaje sobą, zmieniając jedynie obiekt z kogoś, na siebie samego).[27] Kolejny etap polega na ocenie pożądania i poddaniu go potępieniu(osądzeniu)[28], czego wynikiem zazwyczaj jest całkowite wyparcie lub stłumienie popędu. Sublimacja jest systemem obronnym człowieka, polegającym na przesunięciu wypartego popędu z celu na inny, zastępczy obiekt lub czynność. Jak widać w sposób oczywisty, takie zachowanie rodzi hipokryzję. Będąc w społeczeństwie, trzymając się przyjętym zasadom – tłumimy i wypieramy nasze popędy. Decydujemy się na to, co społecznie/moralnie właściwe, stając się hipokrytami. O ile można uznać działanie wbrew sobie za moralnie właściwe. Za przykład może posłużyć powieść Nabokova pod tytułem ,,Lolita”. Ukazuje ona losy, opętanego popędami i pożądaniem seksualnym Humberta. Niemożność otwartego urzeczywistniania popędów sprowadza Humberta do intryg, ciągłej ucieczki i ukrywania się, potęgującego szaleństwo. To właśnie ta niemożność, wywołana tłumieniem popędów, staje się dla niego zgubna, tworząc z niego hipokrytę.

4.      „Człowiek najmniej jest sobą, gdy mówi we własnym imieniu. Daj mu maskę, a powie ci prawdę.”[29]

            Oscar Wilde lubował się w krytyce pewnych zachowań, szczególnie hipokryzji współczesnej mu arystokracji. Zagadnienie zawarte w cytowanym tekście ukazuje problematykę maski. Czym jednak są? Maskę[30] można przedstawić jako to, co człowiek z siebie ujawnia, by zostało poddane społecznemu wartościowaniu (przede wszystkim mającemu charakter moralny). Chcąc sprostać standardom moralnym grupy społecznej, w której żyjemy, lub osobom, z którymi jesteśmy w jakikolwiek sposób związani, dokonujemy selekcji własnych cech i pragnień (dobrych lub złych), które w ten sposób zaczynają schodzić do nieświadomości.[31] Problemem maski zajmowało się wielu socjologów, czy psychologów. Jednym z najwybitniejszych jest bezsprzecznie C.G. Jung, którego poglądy przypominają nieco teorie Freuda. Podzielił on bowiem pozafizyczne czynniki ludzkie na: ego, co (Jung mocno podkreśla) nie jest pełną osobowością, jest to jedynie świadomy obszar osobowości. Ego posiada swój społeczny odpowiednik, a jest nim Persona, czyli obraz ,,Ja” przedstawiany innym ludziom(maska). Persona nie odpowiada dokładnie Ego, jej funkcją jest z jednej strony ochrona Ego przed światem, przed utratą intymności, a z drugiej strony tworzenie więzi między Ego i światem innych ludzi.[32] Persona powinna pozostać maską, a niestety coraz częściej wpływa negatywnie na prawdziwe ,,ja” – mieszając się z Ego. Zapasiewicz w swojej książce zatytułowanej "Zapasowe maski" stwierdza, że najprawdopodobniej nasze życiowe doświadczenia i obserwacje "gdzieś się w nas odkładają", co pozwala nam dużo głębiej i intensywniej odgrywać wybraną przez siebie rolę lub nawet lepiej podszywać się pod ,,drugą” osobę.[33]  Pamiętać jednak trzeba, skąd termin ten się wywodzi. W greckiej tragedii antycznej maski odgrywały dlatego tak istotną rolę, gdyż przedstawiały jakby istotę osoby dramatu. Maska wyrażała swoistą, schematyczną prawdę o granej roli (będącej zazwyczaj archetypem jakiegoś stanu emocjonalnego bądź cechy). Co jest swego rodzaju zawierać istotny komunikat o człowieku. To, że maska może wyrazić coś, czego w istocie nie ma, jest konsekwencją nieprawidłowości rozwoju. Ludzie uczą się w ciągu życia tworzyć maski, które okłamują innych, a co gorsze samych posiadaczy tych masek. Kiedy zaczynamy wytwarzać maski? Tworzą się one w pierwszej fazie indywiduacji[34]. Wymagania czy standardy społeczne tworzone są w danej społeczności zgodnie z wzorcami kulturowymi właściwymi tej społeczności. Niektóre z tych wzorców mają charakter bardziej, inne mniej uniwersalny. Dotyczyć one mogą zarówno sposobów pełnienia ról społecznych, których jednostka coraz więcej zaczyna pełnić w miarę wzrastania i dojrzewania, jak i dozwolonych sposobów zaspokajania potrzeb i uzewnętrzniania emocji.[35] Maska może ujawniać się wobec innych albo bezpośrednio — poprzez działania jednostki, albo poprzez różne formy ingracjacji.[36] Maska służy regulowaniu, a po części także kształtowaniu się tego, co jeszcze nie spełnia domniemanych społecznych oczekiwań. Jest autokorektą obrazu własnej osoby w ,,dobrej wierze” – chęci akceptacji, zrozumienia i etapowych zmian. Z maski usuwane są charakterystyki, które mogą być społecznie nieakceptowane. Same w sobie mogą one być moralnie obojętne lub wręcz pozytywne, ale, z uwagi na standardy otoczenia mogą być ukrywane, tłumione.[37] Motyw maski występuje także powszechnie w literaturze, przybierając różne znaczenia. Od zmian bohaterów dynamicznych (np. przemiana Jacka Soplicy w  Księdza Robaka w ,,Panu Tadeuszu”)[38], przez sakralizację i hiperbolizacją postaci (np. tytułowy bohater ,,Świętoszka” Moliera)[39], aż po znaczenie ,,właściwe” (np. Gombrowicz w ,,Ferdydurce” uświadamia czytelnikowi, iż przedstawieni bohaterowie, tacy jak uczeń, nauczyciel czy też ziemianin żyją z przyprawioną im ,,gębą”, odgrywając swoje tytularne role, trzymając się wyuczonej roli)[40] oraz podsumowuje ,,Operetkę” słowami: Tu maska maskę dręczy! Zrzućcie maski! Zwykłymi stańcie się ludźmi!

Hipokryzja – conditio sine qua non społeczeństwa

Przedstawiona wyżej argumentacja wcale jednak nie dowodzi, że to społeczeństwo czyni nas hipokrytami. Moim zdaniem – i to jest teza tej pracy – jest wręcz przeciwnie:
to hipokryzja właśnie umożliwia istnienie społeczeństwa,
a zarysowane wyżej stanowiska są efektem całkowitego pomylenia przyczyn ze skutkami.
Zdaję sobie sprawę, że teza ta może brzmieć obrazoburczo. Być może dlatego też większość argumentacji wiodła szlakiem wytyczonym przez Rousseau, a w najlepszym wypadku sprowadzała się do prostej konstatacji „jesteśmy hipokrytami”… To jednak dziwne, bo argument na rzecz mojej tezy zawarty jest w niewielkiej objętościowo pracy „Idee do ujęcia historii powszechnej w aspekcie światowym” autorstwa Immanuela Kanta współczesnego przecież Jakubowi Rousseau.
W pracy tej Kant dokonuje oglądu naszej natury, którego efektem jest rozpoznanie, że charakteryzuje nas „aspołeczna towarzyskość”[41]. Co to jest?

,,Rozwój wszystkich dyspozycji (Anlagen) człowieka dokonuje się dzięki temu, że natura posługuje się dla swego celu znamiennym dla człowieczeństwa wewnętrznym antagonizmem, który Kant nazywa aspołeczną towarzyszkością (ungesellige Geselligketit). Człowiek posiada wrodzoną skłonność do zrzeszania się, tylko w społeczeństwie może bowiem rozwinąć swe zdolności. Z drugiej jedna strony posiada tendencję do izolacji, do narzucania innym swej woli w imię egoistycznych celów własnych. Opór, jaki napotyka jednostka w realizowaniu swych zdolności umysłowych, a więc do rozwijania kultury sprawności. Natura zasiewając niezgodę wyrywa człowieka z bezmyślnego życia, ze stanu arkadyjskiej zgody, w którym pasterze niewiele różnili się od swych owiec.[42]
           
Immanuel Kant, stworzył teorię, którą można uznać za wynik nadmienionych rozważań. Prawi ona o naturze człowieka, która charakteryzuje się dwoma przeciwnymi skłonnościami — do kontaktów z innymi ludźmi (uspołecznienia się), a zarazem do izolacji i alienacji (która wynika z pragnienia uporządkowania wszystkiego według własnego ja). Kant bezpośrednio stwierdza, że bliźni człowieka są tymi, których "nie może znieść, ale bez których zarazem nie może się też obyć."[43] Te pozornie negatywne działania człowieka prowadzą do przejścia ze stanu barbarzyństwa do cywilizacji. Pokazuje to, że warunkiem powstania cywilizacji(/społeczeństwa) jest właśnie takie działanie. I to ono warunkuje, tworzy cywilizację, a nie na odwrót.

    W poglądach nadmienionych filozofów, z wyłączeniem Kanta, jest wiele prawdy niekompletnej. Rozpatrywali oni swe poglądy, ograniczając się do jednej, właściwej sobie kwestii. Arystoteles zauważył naturalną sposobność człowieka do kontaktów z innymi ludźmi. Hobbes rozwinął tę myśl, zauważając, iż taki stan rzeczy jest możliwy tylko na łamach ciągłej walki pomiędzy ludźmi, o ,,Ja” właściwe. Jung wskazał alternatywny dla Freudowskiego kształt ludzkiej psychiki, wyróżniając ego, personę (maskę), duszę (≈osobowość) oraz nieświadomość; skupiając się jedynie na kwestiach psychoanalitycznych, pozostawiając wiele niedociągnięć w kwestiach naturalnego stanu maski. Freud skupił się na jednym źródle ludzkiej hipokryzji, tożsamej wszystkim ludziom, jaką jest tłumienie popędów. Ograniczył się on jednak do kwestii zbyt szczegółowej, będącą składową natury hipokryzji, wynikającą z wpływu społeczeństwa. Pozostał Rousseau, który uważał społeczeństwo za źródło hipokryzji.

    ,,Duch ma swoje potrzeby, jak je ma ciało. Podwaliną społeczeństwa są te ostatnie, tamte są jego ozdobą. Podczas gdy rząd i ustawy troszczą się o bezpieczeństwo i dobrobyt ludzi w gromadzie, nauki, literatura i sztuka, mniej despotyczne, a może potężniejsze, girlandami kwiatów oplatają skuwające ich żelazne łańcuchy, tłumią w nich poczucie owej pierwotnej wolności, do której zdawało się, że są urodzeni, każą im kochać niewolę i urabiają ich i kształtują w tak zwane narody cywilizowane. Potrzeba wzniosła trony; umocniły je nauki i sztuki”.[44]

    Rousseau uważa, że to społeczeństwo i jego elementy, włącznie z pewnym stopniem ucywilizowania, przepełnione prawami i obyczajami, przymusza nas do bycia hipokrytami. I popełnia tu wielki, niewybaczalny błąd! Źródło hipokryzji ma miejsce znacznie wcześniej, co zauważył Kant. Człowiek z natury pragnie kontaktów z ludźmi, pragnie uspołeczniania, jednocześnie starając się za wszelką cenę pozostać sobą. To hipokryzja staje się podwaliną społeczeństwa i to społeczeństwo jest jej wynikiem, a nie na odwrót. Hipokryzja jest czymś naturalnym, pierwotnym, przybierającym różne formy – nadziei, zajmowania sprzecznych stanowisk przez jedną osobę, pragnienia dwóch sprzecznych ze sobą rzeczy (alienacji i społeczeństwa) etc. Zatem, czy społeczeństwo zmusza człowieka do bycia hipokrytą? Nie. Hipokryzja ma swoje podłoże pierwej niżeli w społeczeństwie, jest czymś naturalnym, dającym podwaliny pod późniejsze tworzenie prawa, społeczeństwa, czy związków międzyludzkich.




[1]    Hipokryzja – Obłuda, dwulicowość, nieszczerość, udawanie. Za: Mieczysław Szymczak, Słownik języka polskiego TOM I (A-K), Warszawa 1978, str. 744
[2]    ,,Każdy z nas zgrzeszył w Adamie, ponieważ jesteśmy częścią Adama”; św. Augustyn, O wolnej woli III [w:] Dialogi Filozoficzne, wyd. 2 poprawione, Warszawa, 1999 , str. 45
[3]    Rdz 3 [w:] Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu z Apokryfami, Warszawa, 1990, str. 11
[4]    ,,Przez jednego człowieka grzech wszedł na świat, a przez grzech śmierć, i w ten sposób śmierć przeszła na wszystkich ludzi, ponieważ wszyscy zgrzeszyli.”; Rz 5:12, tamże str. 1425
[5]    Mieczysław Szymczak, Słownik języka polskiego TOM I (A-K), Warszawa, 1978.
[6]    Tamże, str. 325.
[7]    Mieczysław Szymczak, Słownik języka polskiego TOM III (R-Ż), Warszawa, 1981, str. 295-296
[8]    ,,ukształtowanie człowieka naturalnego żyjącego w stanie uspołecznienia” ; Bronisław Baczko; Samotność i wspólnota, Gdańsk, 2009, str. 78
[9]    ,,Historia rodzaju ludzkiego, jego cywilizacja, czyli ludzkie wspołeczeństwa(…)”; Stanisław Staszic, Uwagi do ,,Rodu ludzkiego” [w:] Barbara Markiewicz, Od Locke’a do Jamesa, Warszawa, 1999, str. 126
[10]   Arystoteles, Etyka nikomachejska, Warszawa, 2007, str. 328
[11]   Jacek Migasiński, Filozofia nowożytna, Warszawa, 2011, str. 112
[12]   Wolne tłumaczenie [z:] Artur Schopenhauer, Barerga Und Baralipomena, Brodhaus, 1891, str. 298
[13]   Arystoteles, „Etyka nikomachejska”, Warszawa, 2007, str. 328
[14]   Przyjmuję tu, że polis przekłada się na społeczność, choć zdaję sobie sprawę, że interpretacja ta nie musi być zgodna z intencją Arystotelesa. Ówcześni Grecy utożsamiali państwo ze społeczeństwem, jedno nie mogło istnieć bez drugiego.
[15] Arystoteles, „Etyka nikomachejska”, Warszawa, 2007, str. 90
[16]   Jean Brun, Arystoteles i Liceum, Warszawa, 1999, str.112
[17]  ,,jest albo herosem, pół-bogiem, albo istotą zwyrodniałą, pół-zwierzęciem”; Arystoteles: Polityka [w:] Piotrowicz i Szymański, Polityka, Warszawa, 2006, str. 230
[18]   Adam Krokiewicz, Arystoteles, Pirron i Plotyn, Warszawa, 1974, str. 271
[19]   ,,A ponieważ wszyscy ludzie są z natury równi, każdy dąży do osiągnięcia swoich własnych celów. Taka sytuacja prowadzi wprost do stanu wojny każdego z każdym, który nawet jeśli nie oznacza wojny czynnej, polega na ostrym konflikcie mogącym w każdej chwili przerodzić się w walkę”; Jacek Migasiński, Filozofia nowożytna, Warszawa, 2011, str. 83
[20]   Lewiatan, przeł. Cz. Znamierowski, I, XIII, 8, 13 i XIV, 4, 5 (fragmenty) [w:] Jacek Migasiński, Filozofia nowożytna, Warszawa, 2011, str. 93-94
[21]   Bronisław Baczko, Rousseau: samotność i wspólnota, Gdańsk 2009, str. 12-20.
[22]   Jan Jakub Rousseau, Trzy rozprawy z filozofii społecznej, Warszawa, 1956, str. 14
[23]   Tamże, str. 13
[24]   H.D. Thoreau, fragmenty Walden [w:] Bibl. Gazety Wyborczej, 2005
[25]   „psychiczna reprezentacja pobudzenia pochodzącego z wnętrza organizmu, z pogranicza tego co biologiczne i tego co psychiczne” Internetowy Słownik Języka Polskiego PWN
[26]   Zofia Rosińska, seria Myśli i Ludzie: „Freud”, Warszawa, 2003, str. 240
[27]   Tamże, str. 246
[28]   Tamże, str. 259
[29] Oskara Wilde, Bądźmy poważni na serio, Londyn, 1985, str. 41
[30] Najprostsza definicja to „pozorowane zachowanie dla ukrycia własnych stanów czy postaw”; W. Szewczuk, Słownik psychologiczny, Warszawa 1985
[31]   Carl Gustav Jung , Nuttin, Zurych, 1968, str. 151
[32]   Carl Gustav Jung, Hall, Zurych, 1984
[33]   Zbigniew Zapasiewicz, Zapasowe maski, Warszawa, 2003
[34]   «proces, w którym jednostka staje się świadoma swej niepowtarzalnej osobowości» ; Internetowy Słownik Języka Polskiego PWN
[35]   Carl Gustav Jung , Nuttin, Zurych, 1968, str. 87
[36]   ,,wkradanie się w cudze łaski"
[37]   Carl Gustav Jung, Walka z cieniem, Stuttgart, 1974, str. 231-240 § 444-457
[38]   Adam Mickiewicz, Pan Tadeusz, Warszawa, 1963
[39]   Jean Baptiste Poquelin, Świętoszek tłum. Tadeusz Żeleński-Boy, Warszawa, 2007
[40]   Witold Gombrowicz, Ferdydurke,  Warszawa, 1938
[41]   Barbara Markiewicz, Książka pomocnicza do filozofii dla szkół średnich OD LOCKE’A DO JAMESA,Warszawa 1999, str. 117
[42]   Tadeusz Kroński, Kant, Warszawa, 1966, str. 51-50
[43]   Immanuel Kant, "Idee do ujęcia historii powszechnej w aspekcie światowym", str. 179
[44] Jan Jakub Rousseau, O naukach i sztukach [w:] Jacek Migasiński, Filozofia nowożytna, Warszawa, 2011, str. 129

0 komentarze:

Prześlij komentarz